Od wczesnego dziecinstwa wzbudzal moj zachwyt..nawet marzylam o tym by zostac ballerina. Nie udalo sie (i cale szczescie)..na jakis czas porzucilam mysl o tiulach i pointach..w szkole sredniej pojawila sie fascynacja Impresjonistami, Degasem w szczegolnosci, i znowu pojawil sie cudowny motyw tancerek..mialam szczescie ogladac z bliska slynna rzezbe czternastoletniej tancerki w starej siateczkowej spodniczce..potem juz w czasie studiow czesto i gesto wstepowalam do teatru ..i w zachwycie "pochlanialam"widowiskowe i nieziemskie spektakle rosyjskiego choreografa Borisa Ejfmana..Tak sie zlozylo, ze ojciec kolegi za studiow byl dyrektorem znanej szkoly baletowej- dostalam oficjalna zgode na ciche uczestnictwo w zajeciach..jako ilustrator. I tam dopiero zobaczylam prawdziwe oblicze tej pieknej, aczkolwiek trudnej sztuki..tysiace prob, miliony powtorzen tej samej pozy, skoku, gestu..surowy i monotonny glos nauczycielki- trzydziestoletniej "baleriny- emerytki", jej ciagle niezadowolenie, upominania, powodowaly u wielu placz i zgorzknienie..wszak bycie "gwiazda spektaklu" nie trwa dlugo..i przypada w udziale nielicznym..
Szkice wykonane z pamieci.
Moj pierwszy obraz o tej tematyce..
I piekna tancereczka Degasa;
Muzeum w Washington DC
Rzeczywiście ludzie zazwyczaj nie kojarzą baletu z ciężką pracą...
ReplyDeleteMialas takie delikatne jak tiul i ulotne marzenia..dobrze ze tak sie skonczylo..patrz, sama piszesz.."trzydziestoletnia instruktorka-emerytka.pozdrawiam:)
ReplyDeleteI like it :)
ReplyDelete